Jakiś czas temu wpadła mi w ręce książka Charlotte Cho „Sektety urody Koreanek”. Nawet przyjemnie się ją przeglądało w Empiku, więc postanowiłam się w końcu zaopatrzeć we własny egzemplarz. Po dokładnym przestudiowaniu książki poszperałam jeszcze trochę w internecie, pobuszowałam w drogeriach i wdrożyłam w życie zainspirowany podejściem azjatyckim plan pielęgnacji twarzy, który stosuję już od około miesiąca. Mam skórę tłustą (lub mieszaną w stronę tłustej), trądzikową, więc niezbyt łatwą w obsłudze. Ale efekty zaskoczyły mnie hiperpozytywnie!

2.JPG

Co zmieniłam w codziennej pielęgnacji?

Po pierwsze – oleje

Nadal wydaje mi się to nieprawdopodobne, że po wypaćkaniu się olejem i zmyciu go wodą moja skóra jest bardziej sucha niż po zwykłych detergentach… A jednak! Moja skóra okazała się reagować bardzo pozytywnie na oleje. Na tyle pozytywnie, że po pierwszym olejowym eksperymencie, na stałe weszły do mojej pielęgnacji oczyszczającej.

Po drugie – peeling enzymatyczny

To był chyba ten element pielęgnacji, którego bardzo mojej skórze brakowało. Robiłam peeling mechaniczny, nawilżałam, tonizowałam itp, itd, ale dopiero przy regularnym peelingu enzymatycznym moja skóra odżyła.

Po trzecie – inna pielęgnacja wieczorem, inna rano

Wcześniej obsługiwalam zwykle moją twarz w identyczny sposób rano i wieczorem. Aż w końcu wyczytałam gdzieś, że wcale nie trzeba i jeśli moja skóra nie potrzebuje intensywnego nawilżenia rano, to wcale nie muszę katować się kremem na dzień ;) Uffff!

Po czwarte – filtry UV

W końcu zaczęłam na poważnie traktować zagrożenie fotostarzeniem i zdecydowałam się włączyć kremy z filtrem do codziennej pielęgnacji.

 

4

No dobra, to wiadomo, co zmieniłam, ale co ma to wspólnego z Azją?

 

Azjatyckie podejście do pielęgnacji

Czyli w skórcie: podwójne oczyszczanie (najpierw olejkiem myjącym, później detergentem na bazie wody), layering (nakładanie kilku kosmetyków po sobie, od najlższjszego do najcięższego) + krem z filtrem.

5

A w rozwinięciu to dziesięć kroków pielęgnacji, o których już pisałam tutaj. Wg mnie to jest właściwie jedenaście, nie wszystkie stosuje się za każdym razem, ale kolejność powinna pozostać ta sama.

  1. Demakijaż
  2. Mycie produktem na bazie oleju
  3. Mycie produktem na bazie wody
  4. Peeling
  5. Tonizowanie
  6. Esencja
  7. Serum
  8. Maska
  9. Krem pod oczy
  10. Krem nawilżający
  11. Krem z filtrem

3.JPG

A teraz moja interpretacja tego podejścia, dla cery tłustej (lub mieszanej z kierunku tłustej) i trądzikowej.

 

Pielęgnacja wieczorna

  1. Jeśli używałam tuszu wodoodpornego, to robię demakijaż oczu płynem dwufazowym. Zwykle chodzę w delikatnym makijażu, ale jeśli jest potrzeba tapety lub po prostu mam ochotę się mocniej pomalować, to ten krok jest konieczny.
  2. Następnie mycie olejem. Ja stosuję mieszankę 70% oleju lnianego, 30% oleju rycynowego (proporcje dla tłustej cery). Nakładam na twarz, masuję, dokładam ciepłej wody, masuję i zmywam. Brakuje mi jakiegoś emulgatora w tej mieszance, chyba się w jakiś zaopatrzę w sklepie z półproduktami albo w gotowy olejek myjący.
  3. Do mycia „wodnego” używam czarnego mydła Nacomi, czasem zostawiam je na 10 minut, jeśli chcę zrobić peeling enzymatyczny. Wtedy mam już załatwiony krok 4 ;)
  4. Jeśli moja skóra potrzebuje peelingu, to zwykle ma to postać maski z błota z Morza Martwego i peeling zaschłym błotem przy zmywaniu maski. Czasem w tym miejscu stosuję maskę z zielonej glinki / alg. Jeśli mam wenę, to robię sam peeling z błota lub z kawy.
  5. Tonizuję zawsze. Póki co używam toniku z Tołpy, którym zmywam też ewentualne resztki makijażu spod oczu. Jak się skończy, to zobaczę, jak w tej roli spisują się płyny micelarne i hydrolaty.
  6. Z braku esencji na stanie, na stonizowaną twarz nakładam serum Yves Rocher Anti-Age lub Ava Cosmetics Witamina C. Dużo lepiej sprawdzają się u mnie sera o lekkiej konsystencji (Ava), niż mleczno-kremowej (Yves Rocher).
  7. Maska to u mnie rzadkość. Zwykle to jakiś przypadkowy produkt w jednorazowej saszetce z drogerii. Rozglądam się za fajnymi maskami w płachcie, które pasowałyby do mojej pielęgnacji.
  8. Krem pod oczy obowiązkowo.
  9. Krem na noc / nawilżający czy jakikolwiek inny. Obecnie używam Physiogelu (mam jeszcze kilka próbek, którym się kończy data ważności), który jest dość tłusty, ale o dziwo bardzo dobrze zmiękcza moją skórę i wchłania się praktycznie całkowicie.

Ufff! Tak wygląda wersja uwzględniająca wszystkie kroki, ale jak mam mało czasu, albo mi się nie chce, to minimum wygląda tak:

  1. Mycie olejem
  2. Mycie czarnym mydłem
  3. Tonik
  4. Serum
  5. Krem pod oczy

Czyli max 10 minut.

 

Pielęgnacja poranna

Ta jest dużo mniej obfita i skupiam się głównie na tym, żeby zmyć pozostałości kosmetyków nałożonych wieczorem i za bardzo się nie zatłuścić.

  1. Pomijam zwykle mycie olejem, choć ono fajnie mnie podsusza. Ale zazwyczaj po prostu myję twarz i szyję płynem Facelle. Dobrze oczyszcza, ale nie antagonizuje mojej skóry, która dzięki temu nie ma reakcji obronnej w postaci zwiększonej produkcji sebum. Tym bardziej, że ma (jako płyn do higieny intymnej musi mieć) lekko kwaśne pH.
  2. Tonik (j.w)
  3. Krem pod oczy (j.w.)
  4. Krem z filtrem UV, jeśli czeka mnie więcej słońca, niż 5 minut piechotą do pracy. Rozglądam się za filtrem odpowiednim dla tłustej skóry, więc jeszcze tej fazy nie wdrożyłam do końca. Na razie jest to filtr z przypadku (czyli taki, który miałam akurat w domu) i strasznie mi się go nosi, dlatego nie paćkam się codziennie.

Czyli rano jest dużo prościej :) Niestety szybko tłuszczę się zarówno po kremach na dzień, jak i po serach, dlatego nawilżanie na cały dzień nie ma w przypadku mojej skóry zbyt dużego sensu.

Cały czas szukam moich kosmetycznych ideałów, ale już zauważyłam, że moja skóra lubi bardzo naturalne składniki (błoto z Morza Martwego, glinki, kawa, czarne mydło), w tym oleje.

6.JPG

Czy to działa?

Może się wydawać, że strasznie dużo rzeczy robię sobie z twarzą, ale – seriously – czym to się różni od włosowego: olejowanie, mycie, maska, płukanka, wcierka, serum? ;) Wporwadzałam poszczególne kroki po kolei i taki mi się już teraz utarł zwyczaj, że robię wszystko niemal automatycznie i nie wymaga to ode mnie zbyt dużej ilości czasu.

Poza tym moja problematyczna cera fenomenalnie przyjmuje moje wysiłki. Dwuetapowe oczyszczanie dało jej bardzo wiele. Wyrównał się koloryt, zmniejszyła liczba niedoskonałości, zaskórniki zbladły, skóra jest bardziej gładka, czasem nawet (z daleka) wyglądam bardziej świeżo i „jasno”. Nawet ostatnio kolega z pracy mi powiedział, że chyba się poprzedniej nocy dobrze wyspałam ;)

Wiem, że to dopiero początek. Niedoskonałości w różnej postaci wciąż wyskakują mi w różnych miejscach, ale na razie jest ich mniej. Ciekawa jestem bardzo, jak to będzie po lecie. Bo zwykle po letnim przesuszu, trądzik wracał wczesną jesienią i skutecznie psuł mi humor. No ale nigdy nie stosowałam kremów z filtrem. Ciekawe, czy teraz będzie inaczej :)

 

Ostatnio wpadłam na kilka ciekawych artykułów na temat azjatycko-polskiego sposobu pielęgnacji. Polecam, ciekawe! :)